Hala Boracza
Poniedziałek, 11 lipca 2011 | dodano:11.07.2011Kategoria 40-60km, Beskid Żywiecki
Dzisiaj wybrałem się na Halę Boraczą. Podjazd od strony Milówki, zielonym szlakiem. Parę kilometrów szlak biegnie drogą - najpierw asfaltową, potem bitą, ale dość równą. Potem niestety musiałem zsiąść, zaczęła stroma i kamienista dróżka w górę. Za nią kilkaset metrów przejezdnego singletracka, za nim - masakra. Wąsko, kamienie, korzenie, roweru nawet prowadzić się nie da, trzeba nieść. A mój do najlżejszych nie należy. Potem jeszczer kawałek podprowadzenia i hala.
Zjechałem z drugiej strony, asfaltem. Serpentyny, przed zakrętami hamulce wyją niczym pociąg, w uszach czułem wzrastające ciśnienie atmosferyczne. Za zjazdem zatrzymałem się - obręcze mocno ciepłe. Potem już łatwo, z tym że ruchliwą drogę z Węgierskiej Górki do Milówki ominąłem po drugiej stronie rzeki.
W sumie trasa do pokonania nawet na szosówce - przynajmniej łatwiej by się wnosiło ;)
[jako że trasę planowałem jeszcze w Łodzi, na mapie zjazd z Hali źle zaznaczony, idzie z początku idzie lekko po lewo, kiedyś poprawię]
Widok w stronę Milówki© barklu
Hala Boracza© barklu
Widok na Prusów© barklu
Zjechałem z drugiej strony, asfaltem. Serpentyny, przed zakrętami hamulce wyją niczym pociąg, w uszach czułem wzrastające ciśnienie atmosferyczne. Za zjazdem zatrzymałem się - obręcze mocno ciepłe. Potem już łatwo, z tym że ruchliwą drogę z Węgierskiej Górki do Milówki ominąłem po drugiej stronie rzeki.
W sumie trasa do pokonania nawet na szosówce - przynajmniej łatwiej by się wnosiło ;)
[jako że trasę planowałem jeszcze w Łodzi, na mapie zjazd z Hali źle zaznaczony, idzie z początku idzie lekko po lewo, kiedyś poprawię]
Dane wycieczki:
Km: | 48.80 | Km teren: | 3.00 | Czas: | 03:05 | km/h: | 15.83 |
Pr. maks.: | 50.70 | Temperatura: | HRmax: | (%) | HRavg | (%) | |
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | m | Rower: | Ceprogóral | ||
Aktywność Jazda na rowerze |
Komentarze
widzę, że co roku eksplorujesz Beskid Żywiecki - fajna tradycja urlopowa :)
k4r3l - 19:38 poniedziałek, 11 lipca 2011 | linkuj
Komentuj